Jakkolwiek zawarta 5 listopada 1918 r. polsko-czeska umowa o rozgraniczeniu Śląska Cieszyńskiego odzwierciedlała rzeczywisty układ sił pomiędzy miejscowymi obozami narodowymi, rząd czechosłowacki podjął próby jej zakwestionowania i przejęcia kontroli nad całym obszarem księstwa cieszyńskiego. Zadecydował o tym w pierwszym rzędzie ogromny potencjał przemysłowy Śląska, mogący w istotny sposób wzmocnić siłę ekonomiczną Czechosłowacji oraz biegnąca przez jego obszar koszycko-bogumińska linia kolejowa, mająca strategiczne znaczenie w Europie Środkowej. Realizacja czeskich aspiracji wobec Śląska Cieszyńskiego odbywała się na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim rozpoczęto ofensywę propagandową, mającą na celu podważenie prawomocności samej umowy z 5 listopada 1918 r. i wykazanie, iż rządy polskie na Śląsku Cieszyńskim pozbawione są legitymacji. Po wtóre, starano się – na zasadzie faktów dokonanych – rozciągnąć kompetencje czeskich organów władzy na obszar administrowany przez Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego. Po trzecie wreszcie, prowadzono intensywne zabiegi zmierzające do umiędzynarodowienia sporu i przeniesienia go na forum rozpoczynającej się właśnie Konferencji Pokojowej, gdzie Czechosłowacja posiadała o wiele lepszą pozycję niż Polska. Równocześnie, chcąc, aby punktem wyjścia w rokowaniach paryskich nie stała się linia demarkacyjna ustalona na podstawie umowy z 5 listopada 1918 r., zabiegano o obsadzenie spornego obszaru wojskami alianckimi, bądź o uzyskanie zgody Ententy na jego okupację przez siły czechosłowackie.
W obliczu nieuniknionego
Wkroczenie wojsk czeskich na tereny administrowane przez polską władzę 23 stycznia 1919 r. poprzedzał wzrost napięcia, m.in. w związku z szeregiem prowokacji wymierzonych w miejscowych Polaków. Dla codziennego życia ludności wiejskiej uciążliwe było zwłaszcza przekraczanie przez oddziały wojska czeskiego granicy określonej w umowie z 5 listopada 1918 r. Żołnierze bowiem nie tylko dopuszczali się rabunków czy „przeszukań” oraz próbowali rozbrajać polskie posterunki milicji, ale także kierowali agresję w stronę ludności cywilnej. M.in. w Rychwałdzie zastrzelono wracającego z pracy polskiego górnika Engelberta Tomasza, w Łazach zaś żołdacy napadli na bawiących się w gospodzie gości weselnych i zastrzelili jednego z przebywających tam polskich żołnierzy, Rudolfa Kaima, raniąc dodatkowo dwie inne osoby. Polacy skarżyli się również na byłego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Vlastimila Chlumskiego, który miał sprowadzić do Toszonowic Dolnych 100 karabinów, rozdawać je ludności czeskiej i zachęcać do napadania na polskich sąsiadów. Czesi oskarżali Polaków o podobnie prowokacyjne działania skierowane w ich stronę, m.in. o rozdawanie broni ludności cywilnej (Polacy twierdzili, że broń dostaje tylko milicja), wstrzymywanie pociągów czy antyczeską propagandę na zarządzanych przez nich terenach.
Pismo dowódcy Polskiej Komendy Placu w Witkowicach do Komendanta Wojskowego Księstwa Cieszyńskiego Franciszka Latinika, zawiadamiające o możliwości wydania przez Zemský národní výbor pro Slezsko nakazu zlikwidowania placówki, 20 grudnia 1918
W dniu 18 grudnia 1918 dowiedziałem się prywatnie od komendanta „Vojenskiego Velitelstwa” w Morawskiej Ostrawie, iż Národni Výbor w Morawskiej Ostrawie jako represyę przeciw aresztowaniu żołnierzy czeskich w Cieszynie postanowił usunąć polską Komendę Placu w Witkowicach. Temu zarządzeniu sprzeciwił się wojskowy zarządca zakładów witkowickich, któremu wiadomem jest, że Dowództwo Okręgu Generalnego zezwoliło na pozostawienie polskich robotników pod warunkiem, iż będzie tu uwolniona polska komenda placu. […] Wobec tego Národni Výbor […] sprawę przedłożył podobno do rozstrzygnięcia Pragi.